Japońska kultura dawna ciągle stanowi mało zbadany obszar. Zresztą archeologia ma to do siebie, że ciągle coś się zmienia, pod wpływem nowych odkryć. Historia Japonii fascynuje wielu, od całej rzeszy specjalistów, po zwykłych, szarych obywateli. W oparciu o literaturę źródłową, jaką posiadam, postaram się opowiedzieć trochę o dawnych, specyficznych grobowcach zwanych kofun (古墳).
Około 300 roku n.e. Japonia wkroczyła w nową erę, zwaną erą kurhanów, po japońsku 古墳時代, czyli kofun jidai. Jak w przypadku większości tego typu budowli ich dokładne pochodzenie nie jest znane. Istnieją przypuszczenia, że technika budowania takich właśnie kopców grzebalnych przyszła z Korei lub Chin. Powstawały na terenie całej Japonii, a ich wygląd, kształt i sposób wykonania jest podobny.
Może to oznaczać, że Japonia - zwana państwem Yamatai - była w tym okresie krajem jednolitym, zrzeszonym pod wodzą jednego władcy. Oczywiście te wspaniałe grobowce stawiano jedynie przedstawicielom klasy najwyższej, kaście rządzącej, ponieważ wymagały ogromnego nakładu pracy.
Zdjęcie po lewej stronie przedstawia kształty w jakich formowano kurhany - od form nieregularnych po bardzo symetryczne, niemalże od linijki. Schematyczny model tego, co znajduje się w poszczególnych warstwach można zobaczyć w poście o Muzeum Archeologicznym Prefektury Hyōgō.
Większe grobowce kształtem przypominają dziurki od klucza. Jednym z najsłynniejszych kurhanów tego typu jest kurhan daisenryō kofun大仙陵古墳, który znajduje się pod Osaką, w mieście Sakai - pierwsze zdjęcie u góry. Jego długość wynosi 486 m, 305 m szerokości, natomiast wysokość zaledwie 35 m. Grobowiec przypisywany jest legendarnemu cesarzowi Japonii – Nintoku仁徳天皇 – 16. cesarzowi Japonii, którego pochodzenie, daty narodzin i śmierci owiane są tajemnicą.
Wśród przedmiotów znalezionych obok ludzkich szczątków w grobowcach były lustra, miecze, zbroje, ozdobne uprzęże końskie oraz osobiste ozdoby w postaci kolczyków, bransoletek, koron i butów. Zdarzały się przypadki grzebania żywcem koni razem z ciałami ich zmarłych panów. Najbardziej charakterystyczne są znaleziska archeologiczne odkryte w grobowcach to haniwa (埴輪), czyli statuetki z terakoty, ustawiane zwykle wokół powierzchni kurhanu. Wkopywano je zazwyczaj u podstawy kurhanu, rozmieszczając w różnych odległościach od siebie wokół usypiska.
Haniwa dzielą się na te przedstawiające zwierzęta i te przedstawiające ludzi. Jeśli chodzi o zwierzęta to do najczęściej spotykanych zaliczają się konie, psy, koguty, jelenie, niedźwiedzie, małpy, króliki i gołębie.
Haniwa ludzkie przedstawiają uczestników konduktu pogrzebowego - muzyków grających na koto (rodzaj cytry) czy bębnie, tancerzy, tancerki, ofiarników, szamanki, strażników, recytatorów. Wg mitologii, jeden z cesarzy był tak poruszony śmiercią służby innych osób, które grzebano żywcem razem ze zmarłym członkiem rodziny cesarskiej, że zapoczątkował zwyczaj używania glinianych figurek zamiast ludzi podczas królewskich pogrzebów. Opowieść ta, choć jest często przytaczana jako wyjaśnienie pochodzenia ceramiki haniwa, ma raczej niewielki związek z rzeczywistością. Nie ma żadnych dowodów, że Japończycy praktykowali makabryczne grzebanie ludzi żywcem, choć było to powszechne w starożytnych Chinach.
Tak naprawdę stanowi to bogatą galerię typów - przeważnie męskich. Poza kilkoma figurkami przedstawiającymi szamanki większość haniwa to wizerunki świeckich, a to znaczy, że nie mają one religijnej albo magicznej aury. Twarze są bez wyrazu, oczy i usta to schematyczne otwory w bryle głowy, a proporcje i szczegóły rąk czy nóg każą w pierwszej chwili wątpić w umiejętność obserwacji natury u ich twórców.
Jednakże niewiarygodnie wręcz szczegółowo przedstawiane ozdoby głowy, uszu, szyi, ubiorów, trzymanego w rękach sprzętu - zmuszają do korekty pierwszego wrażenia: postacie te, to istoty bezimienne, niezindywidualizowane, których funkcje są jedynie ważne, a te są bezbłędnie określone właśnie za pomocą owych zewnętrznych i tak precyzyjnie przedstawionych elementów.
Część japońskich uczonych uważa, że haniwa cechuje właściwość nazywana przez nich heimei - szczerość i prostota - która określała narodowego ducha Japończyków, zanim zmieniły go konfucjański racjonalizm i złożone religijne doktryny buddyzmu. Takie podejście do natury ludzkiej i estetyki w ogóle będzie miało wpływ na sztukę kolejnych okresów Japonii, dlatego nie należy lekceważyć znaczenia sztuki starożytnej.
Niestety nie odwiedziłam największego grobowca w Sakai (pierwsze zdjęcie), chociaż miałam okazję, ponieważ nie jest to tak daleko od miejsca naszego zamieszkania. Może uda mi się to nadrobić w przyszłym roku. W ramach rekompensaty pojechaliśmy zobaczyć mniejszy kurhan -goshikizuka kofun 五色塚古墳, o którym istnieje wzmianka w pismach Nihon Shoki. Długość 194 m, wysokość 18 m, średnica części głównej 125 m. Oryginalnie wybudowany na przełomie IV/V w n.e, obecnie jest to rekonstrukcja z 1965 roku - zachowane jest oryginalne miejsce i część kamieni.
Strona internetowa: http://www.hi-net.zaq.ne.jp/bucdm105/
Tutaj muszę powiedzieć, że pod moim wpływem mój Japończyk chyba po raz pierwszy w swoim kraju złamał prawo. Wejście do kurhanu jest płatne, a my spóźniliśmy się, więc brama była zamknięta. Stwierdziłam, że przejdziemy przez płot i pozwiedzamy go szybko, zrobię kilka zdjęć, dotknę kamieni i szybko odjedziemy stamtąd tak, żeby śladu nie zostawić. Niestety nie było to takie proste, ponieważ wokół pobudowane były domy mieszkalne z oknami na kurhan. Ktoś mógłby się zdenerwować i zadzwonić po policję - wtedy tłumaczenie na nic by się nie zdało. Doszliśmy jednak do wniosku, że skoro przeleciałam taki szmat drogi, to mnie to nie interesuje i muszę tam wejść. W związku z tym obydwoje szybko przeskoczyliśmy płot i wbiegliśmy na górę. Na straży pozostali teściowie.
A oto i zdjęcia z klasycznego japońskiego kofun z okolic Akashi:
Piękne kamienie zdobiące zbocza grobowca i wyrastające spomiędzy nich fioletowe kwiatki.

I widoczek na most Akashi:
Za jakość zdjęć przepraszam, ale nie chce mi się ich jeszcze raz zmniejszać.